poniedziałek, 25 marca 2013

Przerwa techniczna

Minęło pięć miesięcy, a więc w początkowym założeniu całość mojego pobytu w Azji. Nie zamierzam jednak na razie wracać do domu, choć nie ukrywam, ciepełko domowego ogniska kusi. Siedząc w gorącym Bangkoku z językiem wywalonym na brodzie i ciężko dysząc wyobrażałam sobie czasami polskie przedwiośnie, lepki pachnący wiatr, przemoczone buty i przemarznięte palce, czerwony nos. Żeby chociaż na jeden dzień znaleźć się na moim Podlasiu. Po nocach śniły mi się nalewki mamy, sok z czarnego bzu, sernik, razowiec z masłem. Generalnie zrobiłam się dość nostalgiczna. Kiedy już częstotliwość przeglądania zdjęć z rodzinnych stron doszła do kilku razy na dobę, postanowiłam skorzystać z zabukowanego wcześniej lotu (o którym jeszcze miesiąc temu postanowiłam po prostu zapomnieć) i przylecieć do domu. Akurat nieźle się złożyło, bo w poszukiwaniu pracy przeszkodziła mi przerwa semestralna. Fundusze zaczęły mi się już wybitnie kurczyć, a do maja (początek nowego semestru, obietnica rozpoczęcia pracy zarobkowej) zostało dwa miesiące. Nie było lepszego czasu do spędzenia na garnuszku mamusi. Nie wspominając o tęsknocie oczywiście.

Tak stęskniona za ojczyzny łonem spodziewałam się nieco cieplejszego powitania na polskiej ziemi. A tu ze skrajności w skrajność. W ciągu 18 godzin pokonałam nie tylko niezliczone strefy czasowe, ale i klimatyczne. No i oto w Krakowie, gdzie wylądowałam po dwu przesiadkach przywitało mnie 3 stopnie Celsjusza, co przy moim braku kurtki spowodowało mały szok termiczny. Na szczęście dzień wcześniej zainwestowałam w obuwie sportowe podrobionej marki New Balance, dzięki którym nie odmroziłam palców. A byli i tacy. Na lotnisku w Bangkoku panie w toalecie dziwnie na mnie patrzyły, kiedy letnią sukienkę zmieniałam na ciepłą bluzę z kapturem, ale to ja miałam znacznie lepszy ubaw, widząc na lotnisku w Berlinie turystów wracających z Tajlandii w japonkach i szortach. A było ich całkiem sporo!

Podróż już za mną. Cieszę się rodziną, przyjaciółmi, a przede wszystkim żrę (wszystko, tylko nie ryż).

Wesołych Świąt!

niedziela, 3 marca 2013

Galeria zdjęć oficjalnych

Pierwsza szkoła, w której przyszło nam praktykować. Dzieci miały zadziwiające imiona (Fruity, Earth, First itd). Na drugim planie cała nauczycielska drużyna, obok mnie ulubieniec wszystkich Mohammad, drugi od lewej Polak Łukasz z Poznania!

Jest 40 stopni, ja muszę nosić koszulę z długim rękawem i nie ma klimatyzacji. Dzieci chyba zjadły za dużo słodyczy przed lekcjami.

Moi najstarsi jak dotąd uczniowie! Pierwsze z wielu zdjęć z zamkniętymi oczami.

Przywileje nauczycielskiego żywota. Spotkania na wysokim szczeblu, żarcie i picie za darmo.

Poprzedni nauczyciele się żegnają (od lewej)

zamknięte oczy 2

Zdjęcie okolicznościowe z kimś ważnym.

Pani dyrektor naszej szkoły.

Na imprezie były też tańce! Od lewej szalona pani w okularach z lat 80, która porwała do tańca wszystkich z naszego stołu.

Kolejne zdjęcie z kimś ważnym. Tym razem to mer miasta, właściciel restauracji w której się stołujemy i domków, w których śpimy, a od środy - mój szef!!!

Zasada wręczania numer jeden: wszyscy muszą dotykać prezentu.

To samo dotyczy kwiatów. Oczy tradycyjnie zamknięte.

Wielka wyżerka z okazji naszego przybycia. Oczy zamknięte.

Próbuję otworzyć oczy. Obuwie mam niereprezentacyjne. Czy po garderobie ktoś zgadnie, jaka panuje temperatura??