piątek, 21 grudnia 2012

2 miesiące w Bangkoku!



Życie w Bangkoku powoli powszednieje. Już tak strasznie nie dziwi, czasem trochę zdenerwuje, ale codziennie cieszy. Bo jak tu się nie wyszczerzyć, kiedy wychodząc rano po kawę widzę dziesięciu nieznajomych witających mnie uśmiechem? Jest coś ujmującego w tym uśmiechu. Po pierwsze, uśmiechają się kobiety, mężczyźni i dzieci (ladyboy'e... chyba też). Nie znaczy to wcale, że a) ktoś chce cię poderwać b) ktoś chce wcisnąć ci jakiś chłam c) mamy do czynienia z szaleńcem. Po prostu! Dlaczego się nie uśmiechnąć? Nie mogę sobie wyobrazić czegoś podobnego w Warszawie.